środa, 3 września 2014

troche mnie nie było,ale to nic. poddałam się, ZNOWU, przyznaję. ale zaczęłam od nowa, tym razem zapisałam się na siłownie. to była ostateczność, ale uznałam,że nie dam rady sama dokonać tego co chcę. a tam? tam jest lepiej, gdy widzisz ludzi którzy walczą o to samo co ty, już wiesz, że dasz radę. dzisiaj byłam 3 dzien na siłowni, i gdy nie czułam sie lepiej, nigdy nie byłam tak bardzo zmotywowana jak teraz. w dodatku chce udowodnić coś nie tylko sobie,ale tym którzy we mnie nie wierzą, i nie mogę się doczekać dnia kiedy wstawie swoje zdjecie, ze swoja wymarzoną sylwetka z podpisem 'dla tych którzy we me mnie nie wierzyli' a takich ludzi jest sporo. w zasadzie sie nie dziwie, tyle podjetych i nie udanych prób, ale teraz mi sie uda, jestem tego pewna! zakwasy mam nieziemskie, ale sie nie zniechecam. to naprawde daje mi wielką radosc. już nie chodzi o same marzenie, ale kiedy jestem smutna, albo kiedy jestem wesoła, wiem, że mogę tam iść i moze moje problemy nie znikną, ale wiem że poczuję się lepiej. za każdym razem daje sobie wycisk, i za kazdym razem wychodząc stamtąd mam na twarzy wielki uśmiech, to uśmiech bycia dumnym z siebie. nie rezygnujcie z marzen tylko dlatego ze za pierwszym razem sie nie udało. kazdy na poczatku musi upasc,zeby wstac i zrobic to z wiekszona siłą. ja nie upadłam raz, ale wiecej, ale wciaz sie nie poddałam. bo wierze, że warto sie troche pomeczyc. jeżeli ktoś to czyta, i potrzebuje motywacji albo wsparcia, jestem tutaj. pomogę, wesprę, bo zawsze dobrze mieć kogoś kto podąża za tymi samymi marzeniami, i walczy o to samo, prawda? :)







środa, 13 sierpnia 2014

uznałam,że opisywanie każdego dnia w końcu mi się znudzi, albo wlaściwie jest nudne, więc zamierzam swoje efekty opisywać raz w tygodniu. zamiast tu, to co jadłam i ćwiczyłam, bede zapisywać w zeszycie a później w skrócie przelewać tu. tak bardzo się boję,że znowu polegnę, że znowu nie zauważę efektów i się poddam a później znów zaczne i tak w kółko. chociaż gdyby tak własciwie złączyć momenty w których poległam a później znów zaczynałam, to pewnie już dawno bym osiągnęła swój cel. ale niestety jestem leniwa. dzisiaj nawet się popłakałam jak ćwiczyłam, nie z bólu, tylko ze strachu. ciąglę myślałam o tym, że znowu to zrobię, i znowu będę siebie nienawidziła, znowu będę narzekała że źle się ze sobą czuję. ciężkie jest życie dziewczyny, z ogromnymi kompleksami, ale trzeba się spiąć, i zmienić coś w swoim życiu, zwłaszcza,że już za jakieś 250 dni stuknie mi 20, niby tak jeszcze daleko, a czas tak szybko leci.
jeszcze w skrócie powiem co dzisiaj zdziałałam.
śniadanie: dwie parówki drobiowe z chlebem na zakwasie,
obiad: ryż z sosem śmietanowo ziołowym
kolacja: sałatka warzywna
ćwiczenia: 25min skakanki,30min aerobic,55 przysiadów,55 brzuszków, 40min spaceru





wtorek, 12 sierpnia 2014

DAY 1

nie ćwiczyłam może z 2 miesiące, a moja kondycja umarła. wyszłam dzisiaj po obiedzie pobiegać, ale nie dałam rady dłużej niż pół godziny bez żadnej przerwy. rozumiem,że o godzinie 15 jest jednak najgoręcej, ale bywało gorzej, a wytrzymywałam do godziny. mam nadzieję,że powolnymi kroczkami uda mi się wrócić do poprzedniej kondycji. więc, obiecałam sobie, że będę opisywać każdy mój dzień aż do osiągnięcia celu, nawet jeżeli polegnę, bo wtedy wiem, że gdy zacznę wspominać jaki wysiłek to wkładałam, stanę z powrotem na nogi i zacznę jeszcze raz. dzisiaj na śniadanie zjadłam jedną kromkę chleba, z pastą jajeczną i wypiłam kawę, po czym poszłam na miasto bez celu, tylko po to by trochę się poruszać. na obiad zjadłam ryż z sosem śmietanowo-ziołowym, co na prawdę polecam, bo po takim obiedzie później nie byłam wcale głodna, i pewnie nie jadłabym już nic do końca dnia,ale niestety musiałam na siłę zjeść chociaż całego pomidora i jedną małą kromeczkę ciemnego chleba na kolacje, po to by określić sobie porę regularnego posiłku i codziennie jeść o tej samej określonej porze. oczywiście między posiłkami poszłam pobiegac, a po kolacji przeszłam się na spacer, i po powrocie zrobiłam 50 brzuszków i przysiadów. nie chciałam od razu robić po nie wiadomo ile, bo wolę to zrobić stopniowo. w zasadzie nie jestem zadowolona z siebie, ale dopiero zaczynam po jednak długim czasie, i tłumaczę sobie że na wszystko przyjdzie czas. a jak minął wasz dzień? mam nadzieję,że zamiast siedzieć przed telewizorem i modlić się,że kalorie same się spalą, każdy poszedł po rozum do głowy i przyłączył się do mnie. pamiętajcie,że początki zawsze są trudne, i nawet gdy się upada to wstaję się z powiekszoną siłą i determinacja. tymczasem podzielę się trochę wieczorną motywacją :)







poniedziałek, 11 sierpnia 2014

BACK

hej, wracam po roku czasu. długo zajęło mi to,żeby dojśc do wniosku że czas wrócić do zdrowego trybu życia, ale lepiej późno niż wcale. wracam z podwójną determinacją i motywacją, więc wierzę, że tym razem dojdę do celu! :) dzisiaj nie wychodziłam specjalnie z domu, po to by przewertować cały internet w poszukiwaniu różnych sposobów na efektywne i długotrwałe wyniki mojej ciężkiej pracy, bo lekko na pewno nie będzie. mój cel to zrzucić 7 kg do końca września, a następnie powoli małymi kroczkami do końca tego roku wyrobić sobie mieśnie i wyszczuplić nogi. pech chciał,że nogi to mój największy kompleks a zarazem tłuszcz z nich schodzi znacznie wolniej niż na reszcie częściach ciała, przynajmniej w moim przypadku. ale czego się nie robi dla dobrego samopoczucia. zacznę od kilku żywieniowych sposobów, dzięki którym już po pierwszym miesiącu można zauważyć duże efekty bez wysiłku fizycznego. całe szczęście,że uwielbiam aktywność fizyczną ale czasem jestem zbyt leniwa by do tego się zabrać. a więc, pierwsze co powinniśmy zrobić to wyrzucić pszenicę z naszego jadłospisu, czyli białe pieczywo zamienić po prostu na ciemne, najlepiej te które robione jest na zakwasie.
drugim sposobem jest śniadanie bez weglowodanów. do końca nie rozumiem dlaczego, ale moje śniadanie i tak przeważnie składa się z białka, czyli właściwie codziennie jest to praktycznie jajecznica.
oczywiście to,że nie powinniśmy jeść cukru, czyli pić słodkich napojów, ani jeść słodyczy to chyba każdy powinien wiedzieć.
węglowodany powinny być spożywane tylko w dwóch posiłkach. i najdziwniejsze jest to,że można jeść tylko jeden owoc w ciągu dnia, ja rozumiem że owoce są wyposażone w cukier, ale chyba lepiej jeść dużo owoców niż czekolady, także ja osobiście nie stosuję się do tego sposoby, zwłaszcza,że nie mogłabym zrezygnować z obżerania się owocami zwłaszcza w sezonie letnim, gdzie najczęściej są spozywane.
słyszałam też,że mleko powinno być wyeliminowane z codziennego jadłospisu chociaż wiele razy słyszałam,że picie mleka spala tłuszcz, ile w tym prawdy to nie wiem, ale nie wyobrażam sobie mojej codziennej rannej kawy bez mleka.
i to tyle, co udało mi sie wydobić z jednego filmiku na youtube, a teraz kilka innych rad, o których opowiadała jedna azjatka i bardziej mnie zainteresowała.
1. regularne posiłki - czyli, ustalamy sobie porę śniadania, zakładając, że jest to 9(chociaż ja osobiście jadam śniadanie nieco później, bo lubię sobie pospać) i śniadanie codziennie jest spożywane o 9, później lunch o 13 i kolacja. jeżeli przyzwyczaimy nasz organizm do posiłków o tych samych godzinach, to pomiedzy posiłkami nie będziemy odczuwali głodu, ani nie będziemy myśleć o jedzeniu.
2. podobno katowanie na siłownie, uprawianie yogi albo bieganie czasami daje odwrotne efekty niż byśmy się spodziewali. oczywiście nie każdy ma tak samo, bo każdego organizm jest całkiem inny, ale czasami wystarczy po prostu dłużej pospacerować, lub zając się czynnościami domowymi niż biegać po godzine dziennie czy robieniu 1000 brzuszków.
3. 12 godzin przerwy pomiędzy kolacją a śniadaniem (INTERMITTENT FASTING) podobno popularne wśród odchudzania. do końca nie wiem na czym to polega, więc zachęcam do przeczytania na internecie.
4. róznorodna dieta - czyli zamienniki, białe pieczywo - żytnie na zakwasie, ziemniaki - brązowy ryż, więcej kaszy itd.
5. i tak samo jak pisałam wcześniej, zero słodyczy, słonych rzeczy, słodkich napojów ani fast foodów. wiem,że każdy na pewno kocha słodycze, albo fast foody i nie wyobraża sobie wyeliminowania tych rzeczy ze swojego życia, więc mam coś co na pewno was ucieszy - DZIEŃ OSZUSTW , czyli tz. CHEAT DAY, czyli polega na to,że tylko w jeden dzien, raz w tyogdniu, chociaż ja sobie zrobię taki dzień raz na dwa tygodnie, możemy wtedy jeść co chcemy, nie licząc kalorii. ale nie rozpędzajcie się za bardzo, bo zazwyczaj kończy się to tak, że przez przyzwyczajenie organizmu do jedzenia lżejszych rzeczy, po jednym takim posiłku nie chce nam się już jeść:D
i ty  by było na tyle. od jutra zamierzam swój pierwszy dzień. będę starała się codziennie opisywać każdy dzień, co jadłam, co ćwiczyłam - PRZYŁĄCZ SIĘ, PAMIĘTAJ, ŻE RAZEM JEST RAŹNIEJ :)

niedziela, 4 sierpnia 2013

NO EXCUSES

zabrało mnie, kompletnie. od tygodnia nie ćwiczyłam, we wtorek miałam 18stkę która skonczyła się dopiero wczoraj ;/// czułam się dziwnie bez ćwiczeń, dzisiaj gdy leżałam na podłodze, cała zalana potem, z uśmiechem na twarzy, czułam satysfakcje i byłam z siebie dumna. koniec z obżeraniem się, piciem codziennie alkoholu, wracamy do zdrowego trybu życia, ćwiczymy aż do łez, żeby w końcu skończyć to co się zaczęło i spełnić swoje marzenia.
tak w ogóle chcę odnieść się co do słodyczy, wiele osób rezygnuje z nich definitywnie, a chcę powiedzieć że to błąd, jeżeli kochacie czekoladę, śmiało jedzcie ją, tylko w rozsądnej ilości, 2-3 kostki dziennie, ale nie zaraz całą tabliczkę. jeżeli podejmiecie się kalendarzyka miesiąc bez słodyczy i w tym czasie nie zjecie ani grama słodkiego, to po tym miesiącu rzucicie się na słodycze jak opętane, i cały miesiąc,że tak brzydko powiem, szlag trafi. po co odmawiać sobie przyjemności i uśmiechu na twarzy?
a teraz do tych co jeszcze nie ruszyli swojej pupy z krzesła, fotela czy nawet łóżka..
nie ma lepszej pory na ćwiczenia niż ta!
znacie słynną Mel B, prawda? która motywuje ludzi, i wprawia w dobry humor.
może potrzebujecie motywacji? OKEJ.

POZNAJECIE?
NIE?!?!?!
a może teraz..
tak, to właśnie MEL B.
skoro ona mogła to my też :)

a na dziś polecam ćwiczenia:





daje niezły wycisk, ale warto.
a jeśli lubicie ABS, na brzuch polecam




poniedziałek, 29 lipca 2013

WARM WARM WARMMMM

naprawdę mam już dość tego upału. wstałam cała spocona. niby pot mi wcale nie przeszkadza, przyzwyczaiłam się do nadmiernego pocenia podczas ćwiczeń w taki gorąc,ale chcialabym spokojnie spać -.-  pije litrami kawę mrożoną, to pomaga!
ale mniejsza już o to, na początku zapomniałam się przedstawić, podać swojej wagi i w ogóle, zatem dziękuję o zwrócenie mi jakby uwagi :D
imię: MARTA
wiek: 18
waga: 60kg (przynajmniej tyle ważyłam miesiąc temu, od tej pory boję się stawać na wagę)
ale nie patrzę na wage, chcę umięśni swój brzuch, wyszczuplić nogi i trochę je umięśnić, więc wiem,że muszę się liczyć że moje mięśnie mogą trochę ważyć. 
ćwiczę już ponad tydzień i minimalne efekty są.
mam jeszcze miesiąc żeby uzyskać swój wymarzony efekt,
ponieważ jadę na wakacje do Hiszpanii.
a niedługo dodam swoje zdjęcia.

lubicie kawę mrożoną, na takie upalne dni?
polecam kawę rozpuszczalną z mlekiem.
kawa rozpuszczalna w jednej porcji ma tylko 1kal,
przez co jest lekka, i ma mniej kalorii niż zwykła kawa mrożona w saszetkach.
zatem potrzebne wam będą:
- kawa rozpuszczalna
- cały karton mleka 0,5%
- dużo lodu w kostkach
- duży dzbanek
do dzbanka wsypujemy 10 łyżeczek kawy, oczywiście w zależności jak duży jest ten dzbanek, jeżeli mały, to oczywiście mniej.
- wlewamy mleko, tyle ile zmieści się nam w dzbanku
- dajemy dużo lodu
- dokładnie mieszamy
I GOTOWE. teraz możecie sączyć pyszną zimną kawę przez cały dzień,
bez wyrzutów sumienia ;)

jeżeli macie zrezygnować dzisiaj z jakichkolwiek ćwiczeń,
bo jest tak gorąco, to wybijcie sobie to z głowy,
chyba pamiętacie o co WALCZYCIE :>













niedziela, 28 lipca 2013

I TAK SIĘ NIE PODDAM

wczoraj trochę zabalowałam, przez co mam straszne wyrzuty sumienia, więc obiecałam sobie, że dzisiaj przećwicze dwa razy więcej niż zwyklę. czyli 10 min skakanki, 10 min intense ab, sexy legs workout,  i dorzucę sobie do tego skalpel Chodakowskiej. musze przyznać że dawno z nią nie ćwiczyłam, bo jej ćwiczenia wydawały mi się monotonne. moje ciało odmawia posłuszeństwa, jest tak gorąco, ale NIE MOGĘ SIĘ PRZECIEŻ PODDAĆ. chciałam sobie zrobić niedzielę wolną od ćwiczeń ale źle się bym z tym czuła. popatrzyłam dzisiaj w lustro i jestem dumna,  zmniejszyły mi się boczki, i brzuch ewidentnie też się zmniejszył. teraz wiem,że musze wytrwac do tego cholernego końca, przeciez tak niewiele dzieli mnie od spełnienia swoich marzeń..
lekkostrawne idealne śniadanie:
                                 - chleb JUST FIT, ja polecam ten z sezamem (z biedronki)

- 2 cienkie plasterki żółtego sera
- mała miseczka musli czekoladowych(polecam MORNING z LIDLA) z jogurtem naturalnym



MAŁA MOTYWACJA DO ĆWICZEŃ:







sobota, 27 lipca 2013

TORTILLA Z WARZYWAMI I KURCZAKIEM CURRY

już od dość dawna miałam ochotę na tortillę, więc dzisiaj zrobiłam sobie ją na obiad w wersji fit.
też dlatego,że mój żołądek zaczyna odmawiać tłustych i zbyt kalorycznych przysmaków,więc zaczęłam gotować sobie po swojemu.


niestety zdjęcie jest niewyraźnie, bo ściągnęłam je z instagrama,
ponieważ nie mam pojęcia gdzie jest kabel od telefonu.

składniki:
tortilla (polecam tą z biedronki, kosztuje ok. 4zł/4szt)
jeden duży pomidor
sałata
ogórek
mała pierś z kurczaka
curry
oliwa z oliwek
jogurt naturalny
czosnek granulowany
keczup

jogurt naturalny wymieszałam z czosnkiem granulowanym
i posmarowałam cienko ciasto.
kurczaka pokroiłam w kostkę, wlałam na patelnię kilka kropel oliwy z oliwek,
i dodałam curry, dusząc i mieszając tak przez 5-7 minut.
pokroiłam pomidora i ogórka w kostkę.
gotowego kurczaka dałam na ciasto, później dodałam pomidora,
ogórka, sałatę i polałam sosem i keczupem.
niebo w gębie, nie dość że syte, zdrowe, to całe danie liczyło ok. 300kal.
a po jedzeniu mały trening, POLECAM
10 minut skakanki




Rebecca jest niezastąpiona, uwielbiam z nią ćwiczyć ;)

NOWY POCZĄTEK.

cześć, wiem że tytuł bloga brzmi trochę bezsensu, ale nie chodzi już o nazwę a o przesłanie. ćwicze i odżywiam się zdrowo od tygodnia, aczkolwiek wcześniej też zdarzyło mi się ćwiczyć, za każdym razem jednak się poddawałam, lub wypadały mi jakieś wyjazdy przez które wracałam do starego odżywiania i później ciężko było zacząć od nowa. tym razem obiecałam sobie, że się nie poddam. dlatego między innymi zalożyłam tego bloga, żeby co jakiś czas dzielić się tym co osiągnęłam, i oczywiście by wspierać i być z wami, bo przecież razem możemy osiągnąć wiecej! ;) walczcie o to o czym marzycie, nieważne jak będzie ciężko, bowiem bez łez niczego nie osiągniecie, i pomimo jakiegokolwiek upadku, podnieście swoje kochane tyłki, i walczcie z podwojoną siłą.

kilka inspiracji :